Dolma- zagłodzona mamusia z Łętowni- odeszła.......
Tak pięknie mruczała, kiedy do niej wchodziliśmy, początkowo wystraszona i nieufna z czasem polubiła kiedy ją głaskaliśmy i kiedy masowaliśmy jej nogi- choć czasem, gdy pewnie jej zdaniem tego masażu było już zbyt wiele wyrywała nóżkę. Obserwowała cały czas swoje dziecko- malutką jałówkę Dorkę, z którą przyjechała do nas- gdy mała wychodziła z boksu- chodziła po pastwisku brykając i poznając konie oraz inne zwierzęta- i gdy tylko znikała jej z oczu, to mamusia wyglądała niecierpliwie patrząc cały czas w stronę, gdzie malutka zniknęła, delikatnie ją nawoływała, próbowała się odwrócić tak, żeby mieć małą cały czas na oku. Gdy Dorka wracała do boksu przytulała się do mamy, ocierała się o nią, a mama ją lizała- te sceny pozostaną w naszych sercach na zawsze. Cały czas mieliśmy nadzieję, że jednak wstanie- przywieziono ją do nas w stanie skrajnego wychudzenia, odwodnioną, leżącą, całkowicie wycieńczoną. Wyciągnięta z przyczepy na plac leżała jakby już nie żyła, jednak po kroplówkach i lekarstwach podniosła głowę, zaczęła sama pić i jeść- myśleliśmy, że będzie dobrze. Kolejnym krokiem było to, żeby wstała- podnosiliśmy ją, ale nie umiała ustać. Chciała żyć walczyła jak umiała, trochę sama przesuwała się w taki sposób aby nam pomóc przy przewracaniu jej na drugi bok kilka razy każdego dnia oraz wtedy, gdy chciała zobaczyć co robi jej dziecko, ale nie umiała wstać i ustać na nogach. Apetyt miała ogromny- dostawała specjalną karmę, witaminy, wapń, siano do woli, ale nadal było widać same kości, zwłaszcza tylne nóżki nadal były tak chude jakby zanikły jej mięśnie.... Lekarze mówili- po takim strasznym zagłodzeniu i wyniszczeniu organizmu trzeba czekać, czas pokaże czy da radę sama wstać. Wydawało się, że jest silna- głowę trzymała prosto, miała piękne pełne woli życia oczy, zwłaszcza wtedy, gdy obserwowała co robi i gdzie poszła malutka- wtedy wydawało się, że robi wszystko żeby tylko iść za nią- to chyba mała Dorka trzymała ją tak długo przy życiu, mimo całkowitego wyniszczenia organizmu..... Mogła mieć z 15 lat, co po kręgach na rogach określił weterynarz, więc to pewnie zdecydowało, że jej się nie udało- była stara jak na krowę..... przez 12 lat co roku rodziła, ostatnio musiała być bardzo osłabiona- poród i zła opieka po nim- brak odpowiedniej karmy, środków wzmacniających, witamin no i w końcu to najgorsze- zagłodzenie spowodowało uszkodzenie wątroby...... Wszystko to razem, a zwłaszcza okropne okrucieństwo człowieka, który pozostawił ją bez jedzenia i picia przez wiele dni doprowadziło do tego, że jej organizm już nie dał rady się podnieść...... odeszła...... Tak bardzo wierzyliśmy, że pozostanie z nami, wychowa naszą rozbrykaną Milkę- w końcu stare krowy mają szacunek u młodych- tymczasem wyszło inaczej. Nie da się zapomnieć- jej ogromnych, pięknych oczu, patrzących na nas każdego dnia z nadzieją, że pomożemy jej wstać i pójść za tym jej szalonym, rozbrykanym dzieckiem oraz tego wspaniałego, przyjaznego mruczenia na powitanie..... Nigdy jej nie zapomnimy- wspaniałego zwierzęcego przyjaciela i wspaniałej matki. Wzruszała każdego, kto ją odwiedził tym, jaką dobrą matką była, mimo swej niepełnosprawności ruchowej, tym, jak ogromna i silna więź była między nią a Dorką...... Kolejny raz pragniemy wszystkim Państwu podziękować- za pomoc dla zagłodzonych krów z Łętowni. Dziękujemy za wsparcie finansowe, za troskę okazywaną w emailach, telefonach i sms-ach. Dolma i Dorka poruszyły wiele ludzkich serc- każdego dnia ktoś pytał o ich stan i zdrowie- dziękujemy, że kolejny raz nam Państwo pomogliście w tak trudnej walce o życie..... że nie pozostawiliście naszego apelu bez odzewu..... to wspaniałe, że Was mamy. Pragniemy podziękować szczególnie naszym wspaniałym lekarzom weterynarii: Powiatowemu Lekarzowi Weterynarii w Pszczynie Panu Adamowi Paszkowi oraz Panu Mieczysławowi Hławiczce, Pani Bożenie Latocha, Panu Andrzejowi Golachowskiemu. Dziękujemy Dorocie i Izie, które uratowały jej życie, TVP3 Kraków i Pani Magdalenie Hejda z programu "Kundel bury i kocury", a także dziewczynom z forum "Dogomania". Wyjątkowe podziękowania kierujemy dla Pani Małgosi Walczak z Pruszkowa- to Małgosia jako pierwsza odpowiedziała na nasz apel- przekazała środki finansowe oraz nadała imiona krówkom- Dolma i Dora, a potem odwiedziła je u nas i na bieżąco interesowała się ich losem. Dziękujemy wszystkim, którzy pomagali nam przy obsłudze Dolmusi- konieczne było przewracanie, jej kilkakrotnie w ciągu doby, smarowanie...... naszym pracownikom Alinie i jej mężowi Darkowi oraz panu Heniowi..... Dziękujemy oczywiście naszemu Dominikowi- to on poświęcał jej najwięcej czasu, swoich sił i zdrowia i chyba najmocniej wierzył, że Dolma wstanie, a potem razem Danką towarzyszył Dolmie, kiedy odchodziła za Tęczowy Most...... Dla nas Dolmusia żyje- w sercu i w pamięci, a patrząc na Dorkę- widzimy też i jej mamę...... Malutka Dora płacze za swoją mamą......