....Tak pusto bez ciebie Arusiu- odszedł nasz ukochany łobuz.....
7 lipca to w naszej pamięci dzień szczególny, gdyż 3 lata temu w tym dniu odszedł nasz ukochany Nimb i niestety ta data będzie się nam kojarzyć z kolejnym pożegnaniem-odszedł nasz osiołek Aruś....... dlaczego śmierć przyszła znowu do nas??? Na to i inne pytania nie ma odpowiedzi......... bardzo się cieszyliśmy kiedy do nas trafił, wiedzieliśmy, że tak jak Natalka będzie naszą radością w tym smutnym miejscu. Początkowo bardzo nieufny, chory, z ogromnie przerośniętymi, płetwowatymi, popękanymi kopytami...... obserwował nas, ale niestety nigdy nie zaufał w pełni dorosłemu człowiekowi- czuł do nas duży dystans- natomiast uwielbiał wszystkie zwierzęta- zaprzyjaźnił się kotami, psami, naszym Prezesem- tchórzofretką, a nawet kogutem, który czasem spał siedząc mu na grzbiecie....... był taki inny niż Natalka, taki łobuz i rozrabiaka- musieliśmy oduczać go nawyków, które wyniósł z poprzedniego miejsca tzn. zbierania i zjadania niedopałków papierosów, wypijania kawy i zjadania fusów, zjadania ze stołu cukierków (szczególnie w czekoladzie), a jak już coś ukradł to nie pozwolił sobie odebrać, trzeba było uważać na "tylny wykop", nie jadł ze swojej miski, ale zawsze podjadał innym zwierzętom. Odkąd zamieszkał z nami ciągle coś się działo: sąsiedzi dzwonili po nas, że właśnie "zaparkował w ich garażu" i rozrabia rozrywając worki z burakami, w innym domu pozrzucał skrzynki i zrobił bałagan, czasem wszedł komuś w zboże. Wszystko dlatego, że otwierał sobie wszystkie drzwi i bramy, potrafił tak długo pociągać za skobel aż go otworzył, a czasem nawet otworzył boks i wypuścił któregoś z koni. Chodził do wszystkich naszych sąsiadów, polubili go i czasem dostawał jakieś smakołyki, był niesamowicie inteligentny i miał doskonałą pamięć do kogo iść po smakołyki, ale zawsze wiedział gdzie jego dom. Jak strasznie pusto bez niego, jak smutno.... jak mamy się przyzwyczaić, że już nigdy nie zajrzy do kuchennego okna, nie połamie świeżo posadzonych drzewek, nie porozrzuca po całym placu psiego jedzenia....... Był w tym szczególny, jedyny- te różne jego wybryki nawet w najsmutniejszych chwilach potrafiły nas rozweselić... Bardzo kochały go dzieci, szczególnie te niepełnosprawne odwiedzające Przystań, dla których był wielką atrakcją- nigdy nie widziały osiołka dlatego śpiewały mu piosenki, klaskały kiedy do nich przyszedł- te sceny na długo pozostaną w pamięci. Ile radości potrafił dostarczyć ten malutki osiołek dzieciakom.... jak im teraz powiedzieć, że już nie wyjdzie do nich, nie przywita ich w Przystani.... tak lubiły słuchać opowieści o jego pomysłach i wybrykach także dzieci w szkołach i przedszkolach, które odwiedzaliśmy..... Był niemy- "nie iał"- tylko czasem, gdy się czegoś wystraszył próbował, ale wychodziły z tego bardzo dziwne dźwięki. Obecnie w okresie letnim wszędzie go było pełno.... był jak Kostuś, wszędzie nam towarzyszył, chodził za ludźmi przez cały dzień, gdy byli goście przychodził do altanki i pił sok ze szklanki, czasem podkradł komuś resztki kawy z filiżanki.... Niestety nie pozwalał się głaskać dorosłym, natomiast bardzo kochał dzieci. Szczególnie przywiązał się do rocznej dziewczynki, córeczki naszej sąsiadki. Kiedy tylko widział stojący na drodze wózek natychmiast sobie znanymi sposobami wychodził na zewnątrz, stawał obok niego i czekał, aż będzie mógł iść obok wózka jak piesek na spacer... Tak godzinami spacerował z małą Milenką i jej mamą lub pilnował jej w wózku jak niańka... A ona tak bardzo się cieszyła gdy go widziała-machała do niego rączkami i gaworzyła po swojemu. Opisane tu sceny i te różne jego wybryki- tyle nam po nim pozostało....... Wydawało się, że jest okazem zdrowia, miał tylko problemy z kopytami i zniszczony kręgosłup, ale nie zagrażało to jego życiu... Nie spodziewaliśmy się jego śmierci, przyszła nagle- wszystko trwało kilkanaście godzin i straszna choroba zabrała nam tego wspaniałego przyjaciela... Wiemy jedno, że nasza Przystań nie będzie już taka sama bez niego. Wiele łez popłynęło po jego odejściu, wiele dzieci będzie za nim tęsknić. Kolejny raz pragniemy podziękować w imieniu naszym i Arusia wszystkim Państwu, którzy przyczyniliście się do tego, że przeżył z nami 1.5 roku. Z całego serca dziękujemy jego opiekunom wirtualnym: Państwu Kasi i Arkadiuszowi Urban, właścicielom Biura Księgowego "ARKA", którzy nadali mu imię i wspierali finansowo jego utrzymanie oraz Pani Izabeli Lipce z Chorzowa, która również wspierała jego utrzymanie. Dziękujemy naszej Danie oraz Ani Polowiec z Krakowa za opiekę do ostatnich minut jego życia- to właśnie one przeprowadzały Arusia za Tęczowy Most...... Dziękujemy wspaniałym lekarzom weterynarii, którzy przez kilkanaście godzin walczyli z chorobą- podawali leki i kroplówki: Panu Mieczysławowi Hławiczce i Panu Jarosławowi Tomana. Dziękujemy wszystkim dzieciom, które tak bardzo go kochały- przywoziły mu prezenty, częstowały marchewką.... Arusiu będzie cię bardzo brakować, będziemy tęsknić nawet za tymi szkodami, które codziennie nam wyrządzałeś swoimi wybrykami.... już nic nie będzie takie samo bez ciebie.... Mamy też do Państwa ogromną prośbę, kiedy odeszła Natalka wiedzieliśmy, że ciężko będzie w Przystani bez osiołka, że musimy szukać kolejnego biedaka, któremu uratujemy życie, i który będzie brał taki czynny udział w naszym życiu jak ona...... wtedy znaleźliśmy Arusia. Kupiliśmy go za symboliczną kwotę, bo był w ciężkim stanie. Z całego serca prosimy Państwa o pomoc, może ktoś wie, gdzie jest źle traktowany osiołek, którego można za niewielką kwotę odkupić i uratować ze złych warunków. Nie stać nas na osiołka w normalnej cenie, gdy potrzebujących zwierząt jest tak wiele wokół nas. Ale może znowu ktoś zadzwoni i powie, że gdzieś można osiołka tanio wykupić.... Bardzo Państwa prosimy szczególnie w imieniu tych niepełnosprawnych dzieciaczków- to właśnie dla nich Natalka i Aruś były największą radością. Czekamy na wiadomości -0 501 241 784 lub pocztą elektroniczną. Jeśli ktoś z Państwa będzie chciał przekazać choć symboliczny datek na uratowanie kolejnego osiołka- to z serca o to prosimy...