Smutna historia Alicji.
Nieszczęścia chodzą parami- to w naszym przypadku się kilkakrotnie sprawdziło. Pod koniec marca przybyła nam kolejna klaczka - choć nie było o niej ani słowa na stronie. Została przekazana z powodu niemożności dalszej pracy w rekreacji i rozmnażaniu. Alicja - tak mówili do niej jej opiekunowie Jola i Bolek - miała około 20 lat i chyba bardzo trudną przeszłość. Gdy ją przekazano jedynym problemem był podobno sarkoid w okolicy oka, który trzeba było usunąć, ale -jak się potem okazało po bliznach na brzuchu - musiała w swoim życiu przejść wiele. Ponieważ nie mieliśmy żadnego wolnego boksu-kilkanaście dni wcześniej przybyli Viktoria i Kostuś-przekazaliśmy ją pod opiekę Joli i Bolkowi, którzy zapewnili jej utrzymanie bez pracy i opiekę weterynaryjną - sarkoid został usunięty. Alicja odpłaciła im się ogromnym przywiązaniem, łasiła się jak pies, prosiła o pieszczoty i stała się dla nich jak kolejny członek rodziny. Sielanka trwała niespełna 2 miesiące - 3 dni po odejściu Viki, kiedy jeszcze nie mogliśmy się pozbierać i pogodzić z tym co się stało- w nocy otrzymaliśmy wiadomość-Alicja nie żyje. To było ogromne zaskoczenie zarówno dla nas jak i dla jej opiekunów-prawdopodobnie zawał serca-po prostu przewróciła się i odeszła. Byliśmy o nią spokojni, taka sytuacja nie przeszła nam nawet przez myśl. Jola i Bolek tak troskliwie się nią zajęli, pokochali - a tu nagle..... Tak szybko odeszła, ale przynajmniej ostatnie dni życia miała ze strony ludzi to co najważniejsze - dobrą opiekę, pomoc w cierpieniu, pieszczoty, smakołyki, życie wolne od pracy i wiele miłości-do dziś mówią o niej jak o własnym dziecku. Dziękujemy Wam Jolu i Bolku za wszystko co dla niej zrobiliście-za to, że miała w ludziach przyjaciół. Serdecznie dziękujemy także Pani Grażynce, która sprawowała nad nią codzienną opiekę. Alicja dołączyła do grona naszych opiekunów za tęczowym mostem.