„ a kiedy wszystko już się stanie
i wszystko będzie końcem,
niechaj na przekór wyśnię sen,
że galopuję w słońce
i pędzę wprost w promieni blask
pękają chmury w niebie
a ja nie czuję więcej nic
i gnam i mknę do ciebie”
/Barbara Borzymowska/
Nie wierzyliśmy, że to się nie stanie, a na pewno nie tak szybko. Kiedy 09.12.2001 roku zobaczyliśmy ją, byliśmy dobrych myśli. Powiedziano nam, że jest poważnie chora, że jej stan może się albo poprawić albo pogorszyć. Nic nie było pewne, ale były, szanse - miała przecież zaledwie 10 lat. Zdecydowaliśmy się, jeśli była jakaś nadzieja trzeba było spróbować. Znaleźliśmy fundusze na wykupienie SELII, bo tak miała na imię ta klacz. Już jako dwulatka zaczynała brać udział w wyścigach na Służewcu (to też zrujnowało jej zdrowie). Potem przebywała w stadninie, gdzie była wykorzystywana do rekreacji. Wykorzystywana to bardzo dobre określenie, bo jak to bywa w bardzo wielu podobnych stadninach, musiała dużo i ciężko pracować. Jeżdżono na niej mimo choroby, a gdy się okazało, że choroba uniemożliwia dalsze wykorzystywanie, skazano ją na śmierć. Często koń do rekreacji jest tak długo szanowany, jak długo jest zdrowy, a gdy zaczyna chorować to okazuje się, że nie ma pieniędzy na leczenie i.....”Mój wiatronogi Boże koni czy ty naprawdę widzisz wszystko”...Dlaczego koń, który tyle lat pracował dla człowieka, dla niego - a może z jego winy stracił zdrowie, nie może zasłużyć sobie na emeryturę, lub coś w rodzaju sanatorium? Dlaczego staje się od razu bezużyteczny i trzeba się go pozbyć? Chcieliśmy zapewnić SELII dobrą przyszłość mimo choroby - znaleźliśmy jej wspaniałych, kochających zwierzęta ludzi - Kasię i Olka. Zamieszkała razem z nimi w Bielsku-Białej. Kasia i Olek podarowali dobre życie kilku innym koniom, które uratowali przed śmiercią, oraz bezdomnym psom i kotom. Miała tam zapewnione leczenie, bardzo dobre odżywianie, pastwisko, towarzystwo innych koni oraz wspaniałą opiekę i miłość ludzi. Przeżyła u nich prawie 1,5 roku-widocznie jednak jej serce było za słabe, albo z powodu choroby albo na skutek nadmiernego wysiłku w poprzednim miejscu. 06.05.2003 roku nagle zasłabła i .......odeszła. Weterynarz stwierdził zawał. Bardzo ciężko przeżyli jej odejście jej opiekunowie - dobrze wyglądała, jadła, była pełna życia. Razem z innymi końmi wychodziła na pastwisko i .....nagle wszystko się skończyło. Dzielimy się z Państwem tą smutna wiadomością, bo chcemy, aby S E L I A pozostała w naszej wspólnej pamięci – dała kiedyś ludziom tyle radości, za co zapłaciła zrujnowanym zdrowiem, a w końcu życiem...
Może teraz, gdy pogalopowała w słońce będzie się opiekowała swoimi końskimi oraz ludzkimi przyjaciółmi, których tutaj zostawiła.