Jestem Tola... wyrwana ze skaryszewskiego piekła. Wyrwana aniołowi śmierci spod skrzydeł. Jestem kilkuletnią dość dużą dziewczyną. W mojej rodzinie wszyscy byli ogromni. Fajnie być dużym ! Tak mi się przynajmniej wydawało.. Pewnego dnia, usłyszałam od człowieka, który mnie karmił, że ze mnie nic już nie będzie, że do niczego się nie nadaję i jestem darmozjadem. Nie jestem mu już potrzebna... Powiedział też, że jutro jedziemy na wycieczkę. Nie bardzo wiedziałam co mój człowiek ma na myśli...Na wycieczkę jechałyśmy we dwie. Ja i taka sympatyczna koleżanka. Całą drogę zastanawiałyśmy się dokąd jedziemy.Nie mogłyśmy przewidzieć, co nas czeka… Kiedy dojechałyśmy na miejsce, było już ciemno. Przecież każdy wie, że koń to nie sowa! W nocy powinien odpoczywać, a nie spacerować. Deszcz padał, mocno zacinał. Było ślisko. Słyszałam i widziałam wiele koni. Jedne nerwowo tłukły kopytami, jakby chciały dziurę wygrzebać, inne rżały, jeszcze inne próbowały uciekać. Wszystkie były przywiązane w rzędzie, jeden obok drugiego. Kiedy mnie prowadzono, patrzyły na mnie pary ich przerażonych oczu, głośno rżały tak jakby chciały mnie przed czymś ostrzec. Nie wiedziałam o co może im chodzić. Wtedy jeszcze się nie bałam. Bardziej byłam zszokowana. Nie wiedziałam, czy to piekło?

 


Podobno w piekle ma się wyrzuty sumienia. Nawet ja zaczęłam rozważać czy nie mogłam być lepszym koniem, czy nie mogłam zrobić czegoś, aby nie zawieść mojego człowieka, żeby mnie nie oddawał. Aby nie zwariować ze strachu, zaczęłam o tym rozmyślać, starając się nie zwracać uwagi na to, co się dzieje wokół. Naprzeciwko mnie przywiązali dziecko, na oko mogła mieć kilka miesięcy. Była bardziej przerażona ode mnie. Patrzyłam na nią, chciałam jej dodać wzrokiem otuchy, ale ona mnie nie widziała. Podchodzili do mnie ludzie, mężczyźni i kobiety. Jedni pytali o cenę, inni o wagę. Przecież nikogo nie powinno interesować ile ważę!!! Ja ludzi nie oceniam po wadze, ani po wyglądzie. Albo są dobrzy, albo nie są. Przyszedł taki jeden, miał złe oczy. Przyglądał mi się, ale na szczęście mój człowiek gdzieś poszedł. I tamten zrezygnował. Wtedy pojawił się mężczyzna, z młodą dziewczyną i kobietą. Patrzyli na mnie i się uśmiechali. Jedna z nich mnie pogłaskała. Trochę się zdziwiłam… bo w tym miejscu nikt nie głaskał. Zapytali mojego człowieka, czy jestem na sprzedaż, pytali o cenę… wtedy twarz mężczyzny spochmurniała. Zmartwiłam się, chciałam iść z nimi! Byli mili, pachnieli dobrocią, miłością. Nie chciałam iść z mężczyzną o złych oczach, on przecież mógł wrócić. Zarżałam niespokojnie…Moja trójka zniknęła powiedzieli, że lecą załatwiać pieniądze
Podeszły do mnie młode dziewczyny. Gosia i Ania chwilę mnie pogłaskały, ucałowały chrapki i też musiały odejść. Było mi strasznie przykro, że zostałam sama, ale przecież obiecali, że wrócą po mnie. Cały czas obserwowałam dziecko, które stało naprzeciwko mnie. Modliłam się, żeby człowiek o złych oczach, nie podchodził tam, a patrzył raz na nią, raz na mnie. Prosiłam wiatronogiego, żeby zły człowiek sobie poszedł, żeby wrócili Ci mili ludzie... Niestety stało się... Ten ze złymi oczami podszedł i dobito targu. Zostałam sprzedana. Miałam wsiąść do tira. Wtedy już wiedziałam że teraz czekam już tylko na śmierć…ale mnie to było już obojętne. Poddałam się, mój los był już przesądzony. Bałam się, było mi trochę smutno, ale przecież już byłam w piekle… czy mogło być jeszcze gorzej? Strach dławił płuca… Straciłam już nadzieję że dobrzy ludzie mnie uratują, przecież już zostałam sprzedana... Wtedy wrócili OLIWIA, DOMINIK I DOROTA. Mówili, że mają pieniądze, że kupują. Jak bardzo byli rozczarowani, kiedy się dowiedzieli, że jestem sprzedana…Sprzedana na mięso... Wiedziałam, że to już koniec…jeszcze tylko załadunek na tira. I będzie po mnie. Polały się łzy. Płakali. Prosili… zaklinali… Chcieli mnie.
Dorota pocałowała mnie w chrapki i gdzieś odmaszerowała. Tup tup tup, widziałam jak znika w tłumie. Przykro mi się zrobiło… Gosia i Ania mnie pocieszały, mówiły że Dorota wróci i pomoże. Miały rację, Dorota przyprowadziła chłopaka. Spojrzał na mnie, puścił oko. Wszyscy do niego mówili Benek. Spodobał mi się nawet! Benek zaczął negocjować, żebym jednak nie szła z tym ze złymi oczami. Tak kręcił, tak gadał… nawet ja słuchałam jak zaczarowana! Dorota cały czas mnie głaskała i mówiła że się uda! No i się udało! A wiecie, co jest najpiękniejsze? Razem ze mną do nowego domu pojechało to dziecko, które było uwiązane po przeciwnej stronie. O nią też stoczyli prawdziwi bój!
Kiedy zostałam wyprowadzona z przyczepki, poczułam się jak w domu! W Przystani mieszka duuużo innych koni, wszystkie wychylały głowy z boksów i mnie witały. Jest taki narwaniec, który chodzi za mną i mnie przezywa Tola TOPOLA. Przystojny drań! Taką ma grzywę achhh… Urbaś się nazywa i ciągle mnie przezywa
Podoba mi się tutaj !
Dziękuję za życie, dziękuję Gosi i Ani za towarzystwo w tych trudnych chwilach, dziękuję Benkowi za to, że potrafi się dogadać z każdym. Myślę, że gdyby trzeba było wyrwałby mnie samemu diabłowi!
Pilnie też potrzebuję wizyty u lekarza i u kowala. Niestety nie czuję się za dobrze, a na nodze mam dość brzydką ranę. Pomożesz mi? Kupisz mi musli albo witaminki? Trawokulki też są potrzebne, a może wpłacisz grosik? Baardzo Cię proszę o pomoc…
Pozdrawiam
TOLA TOPOLA
Przelewy dla Toli prosimy kierować na nasze konto.
Komitet Pomocy dla Zwierząt
ul. Bałuckiego 7/37
43-100 Tychy
nr konta: 91 1050 1399 1000 0022 0998 2426
z dopiskiem "Dla Toli"
Dla przelewów zagranicznych:
Nr IBAN: PL 91 10501399 1000002209982426
Nr BIC(SWIFT): INGBPLPW
DZIĘKUJEMY ZA KAŻDĄ POMOC
Jeśli chcesz pomóc zwierzętom z Przystani Ocalenie przekaż im swój 1 procent na nr KRS 0000015352

 

17156077 1271049352948735 3712838402961382221 n